TEKST UKAZAŁ SIĘ W OSTATNIM WYDANIU "ZESZYTÓW PSZOWSKICH"
O świcie, u schyłku zimy, w lutym 2022 roku, jak grom z jasnego nieba zaskoczyła wszystkich przerażająca wiadomość. Rosja rozpoczęła wojnę z Ukrainą. Jeszcze do końca nie wiedzieliśmy, nie wyobrażaliśmy sobie co to dla nas oznacza, ale groza zawarta w tym fakcie dotknęła każdego z nas.
O 3.45 Prezydent Rosji Wladimir Putin, za pośrednictwem rosyjskiej telewizji poinformował, że Rosja rozpoczyna „specjalną akcję militarną” w obronie samozwańczych republik na wchodzie Ukrainy. Putin groził wszystkim, którzy chcieliby „Rosji przeszkadzać” i ostrzegł, że Rosja odpowie na to niewyobrażalnymi konsekwencjami.
– Jesteśmy przygotowani na wszystko – mówił Putin. Potem zaczęło się. Ataki rakietowe, ostrzały artyleryjskie, wojska rosyjskie wkroczyły na terytorium Ukrainy. Prawdziwa, regularna wojna, która wstrząsnęła całym światem, Europą i Polską. Szczególnie Polską. W odpowiedzi na militarne ataki kraje należące do najpotężniejszych na świecie (Unia Europejska, Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Japonia i inne) zaczęły nakładać na Rosję sankcje, by powstrzymać inwazję.
Ucieczka z kraju wojny
Ludzie chowali się w schronach, robili zapasy leków i żywności, masowo wyciągali pieniądze z banków. Kto mógł uciekał pakując to, co najpotrzebniejsze. Kierunek – zachód. Tylko w pierwszym tygodniu do Polski wjechało 450 tys. imigrantów, a już w czerwcu do Polski wjechało 3,6 mln Ukraińców. Wielu z nich miało przy sobie jedynie torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami i dokumentami. Kraju nie mogli opuszczać mężczyźni w wieku poborowym, dlatego wśród uchodźców przeważały kobiety z dziećmi.
Polacy otwierają drzwi
Polska przyjęła najwięcej uchodźców w całej Unii Europejskiej. Staliśmy się pierwszym miejscem, w którym emigrujący Ukraińcy mogli znaleźć pomoc i wsparcie. Natychmiast w miejscowościach przygranicznych, a potem powoli w całym kraju, zaczęły się tworzyć oddolne inicjatywy wspierający uciekających od wojny. Powstawały punkty recepcyjne. Głodni i zmęczeni podróżą byli w nich częstowani posiłkiem, otrzymywali pakiet najważniejszych informacji o Polsce i koc, by się ogrzać. Potem organizowano dla nich nocleg.
Z każdym kolejnym Ukraińcem sprawa komplikowała się coraz bardziej. Łóżko i dach nad głową organizowano w różnych miejscach. W halach, salach gimnastycznych, strażnicach. Wszędzie, gdzie było choć trochę miejsca. Ludzie otwarli szeroko drzwi swoich domów. Wielu Polaków ruszyło na granicę, by zabrać znajdujących się tam Ukraińców.
Wszyscy szukali sposobu, by pomóc uciekającym z Ukrainy. Przygotowano dla nich bezpłatne punkty porad prawnych, opiekę medyczną, komunikację autobusową i kolejową. Ukraińskie dzieci mogły pójść w każdej chwili do polskich szkół i przedszkoli, gdzie zorganizowano im dodatkowe lekcje języka polskiego. Otrzymały podręczniki, a osoby prywatne zadbały o pełne wyposażenie szkolne. Dorośli mogli liczyć na wsparcie urzędów pracy w poszukiwaniu zatrudnienia. Spontanicznie, bez ustaw i przepisów, zaczęła powstawać cała struktura pomocowa dla Ukraińców.
Pszów dla Ukrainy
Na początku marca wojenni uciekinierzy trafili także do Pszowa. Część została przyjęta przez gościnne rodziny w całym mieście, część zamieszkała w miejscach przygotowanych z ramienia samorządu. Pierwszym miejscem, w którym swój dach nad głową znalazły rodziny z Ukrainy był „Gościniec Pszowski”, czyli miejski hotel.
Pracownicy nadzorujący kwaterowanie Ukraińców w Pszowie odbierali telefony od rana do późnych godzin wieczornych. Zdarzały się sytuacje, w których matka z dzieckiem trafiała do Pszowa, ale nie miała zapewnionego miejsca pobytu. Wówczas reakcja kierujących akcją była natychmiastowa. Ukraińcy otrzymywali wikt i opierunek niezależnie od pory dnia.
Szybko okazało się, że zasoby Gościńca to za mało. Uruchomiono strażaków z OSP w Pszowie, którzy przygotowali miejsca noclegowe w głównej sali lokalnej strażnicy. Pracy było wiele, jednak po kilku dniach intensywnych działań udało się.
Przygotowano nie tylko łóżka, ale również ekspresowo dostosowano łazienkę i kuchnię, utworzono kącik zabaw dla dzieci i podłączono telewizję kablową. Na pierwszych lokatorów nie czekano zbyt długo. Gdy już się pojawili ich opiekunami stali się strażacy wraz ze swoimi rodzinami.
Zarówno w Gościńcu, jak i w strażnicy Ukraińcy mieli zapewniony jeden ciepły posiłek każdego dnia i bezpłatny dach nad głową. Miasto zostało ponadto zmobilizowane przez wojewodę do przygotowania kolejnych miejsc noclegowych dla uchodźców. Wybór lokalizacji nie był ani prosty, ani oczywisty. Zdecydowano, że będzie to sala w domu parafialnym. Miejsce przygotowano, łóżka zaścielono, jednak ostatecznie z tego miejsca nikt nie skorzystał. W razie potrzeby można było także przystosować przestronne korytarze w szatniach na lodowisku. Łącznie Pszów był gotowy przyjąć 140 osób w jednym momencie.
Nowe zadania przed mieszkańcami
Pierwsze dni z uchodźcami nie były łatwe ani dla jednej, ani dla drugiej strony. Ukrainki, bo to głównie one były gośćmi w Pszowie, musiały odnaleźć się w zupełnie nowej rzeczywistości. W ojczyźnie pozostawiły swoich mężów, narzeczonych, czasem rodziców. Znalazły się w obcym kraju, w niewielkim mieście, nie wiedząc jaka będzie najbliższa przyszłość. Zamiast planowania musiały żyć tu i teraz.
W ramach wsparcia mieszkańcy Pszowa zorganizowali zbiórki finansowe i rzeczowe. Mieszkańcy przygotowali odzież, obuwie, pościel i ręczniki. Wszystko zostało przekazane Ukraińcom. Dzieci otrzymały zabawki, dorośli środki czystości i długoterminowe produkty żywnościowe.
W pierwszą pomoc zaangażowali się harcerze ze Szczepu Smoki. W marcu uruchomili magazyn odzieży dla uchodźców. Dary odbierane były od wspierających w każdą sobotę, natomiast we wtorki i czwartki uchodźcy mogli robić darmowe zakupy. Magazyn spotkał się z bardzo pozytywnym odzewem i działał do lipca.
Pomóc można było niemal na każdym kroku. Szkoły i inne jednostki miejskie prowadziły zbiórkę niezbędnych rzeczy, których lista była regularnie ogłaszana w mediach społecznościowych. Czasem potrzeby były nietypowe, takie jak wózek dla małego dziecka czy wyprawka szkolna dla nieco starszego.
Życie codzienne w obcym kraju
By nauczyć uchodźców funkcjonowania w nowym otoczeniu zaczęło się od nauki języka polskiego. Bezpłatne zajęcia zorganizował Miejski Ośrodek Kultury w Pszowie. Utworzono kilka grup, w których najważniejszych, polskich zwrotów uczyły wolontariuszki-nauczycielki z lokalnych szkół. Zajęcia odbywały się raz w tygodniu.
Nowego języka uczyły się również dzieci, które niemal natychmiast trafiły do pszowskich szkół podstawowych i przedszkoli. W szkołach – oprócz standardowych zajęć – miały również dodatkowe lekcje z podstaw języka polskiego.
Dorośli po krótkim czasie aklimatyzacji zazwyczaj decydowali się, by pójść do pracy. Tu duży wsparciem i doświadczeniem służył Powiatowy Urząd Pracy. Udało się także zatrudnić jedną osobę w Urzędzie Miejskim, a trzy w jednostkach miejskich.
Każdy aspekt życia wymagał pomocy i wsparcia osób z zewnątrz. Ukraińcy mogli wyrobić sobie PESEL, który umożliwiał im m.in. podjąć pracę czy też otrzymać zasiłek. Konieczne było zrobienie zdjęcia, odcisku palca. Obywatelom Ukrainy zorganizowano bezpłatnego fotografa, który przygotował odpowiednie zdjęcia, a następnie zainteresowani zostali umówieni na konkretne godziny w Urzędzie Miejskim. Dzięki temu akcję udało się zorganizować szybko i sprawnie.
By działania skierowane do Ukraińców były spójne i dobrze zorganizowane powstała grupa na Facebook’u, w której zainteresowani wsparciem mogli wymieniać się informacjami i być na bieżąco.
W sumie w przez Pszów przewinęło się ponad 300 Ukraińców. Połowa z nich zamieszkała w domach prywatnych. Druga połowa w hotelu „Gościniec” i budynku Ochotniczej Straży Pożarnej w Pszowie.
Wielkanoc
By uchodźcy mogli choć na chwilę zapomnieć o koszmarze wojny w kwietniu miasto zorganizowało dla nich śniadanie wielkanocne w sali gimnastycznej Szkoły Podstawowej nr 1. Przygotowano tradycyjne potrawy i zaproszono gości. Była wspólna, ekumeniczna modlitwa i prezenty dla najmłodszych. To było ciepłe i radosne przedpołudnie.
Powroty
Gorąca, emocjonująca i pełna nowych wyzwań wiosna wreszcie się skończyła. Każdy znalazł swoją przestrzeń. Uchodźcy po otrzymaniu pierwszego, najważniejszego wsparcia zaczęli powoli odnajdywać się w nowej przestrzeni.
Wielu wyjechało. Jedni na Zachód albo do większych miast szukając tam innych rozwiązań. Inni wrócili na Ukrainę. W Pszowie zostało kilkadziesiąt osób. Część nadal mieszka w Gościńcu Pszowskim. Część pozostała u rodzin, które otwarły dla nich swoje domy. Wojna nadal trwa. Ukraina nadal nie jest bezpieczna. Przyszłość nadal nie jest przewidywalna.
Hanna Blokesz-Bacza